sobota, 8 czerwca 2013

Zwrócę Ci wolność. 3/? (Luhan)

Przepraszam, że nie udzielam się na blogu za często, ale mam też do ogarnięcia bloga o samym k-popie i bardzo ciężko jest mi się wyrobić. Teraz jeszcze koniec roku i muszę pracować z ocenami. Planuję zacząć robić opowiadanie Yaoi/Shounen Ai z paringiem Taoris, ala najpierw zajmę się tymi scenariuszami...





Jechaliście już od pół godziny, po zatłoczonych ulicach Seulu. Cały czas ze zdenerwowaniem zastanawiałaś się, co takiego Luhan ma ci do powiedzenia, że musi cię zabrać do swojego domu. Kiedy dowiedziałaś się o jego narzeczonej, coś w tobie pękło. Kiedyś byłaś w związku, w którym twój chłopak miał inną dziewczynę i byłaś już bardzo uczulona na tego typu mężczyzn. Nic dziwnego, że miałaś dość tego typu zagrywek z ich strony. Na początku myślałaś, że Luhan będzie inny, a jednak okazało się, że kolejny facet chce złamać ci serce. Nie wiedziałaś, co robić, bo czułaś, że to nie będzie przyjemna rozmowa i dlatego nie chciałaś wsiadać do jego samochodu, ale i tak stwierdziłaś, ze wysłuchasz tego, co blondyn ma ci do powiedzenia.
Po niecałych pięciu minutach stanęliście na podjeździe wielkiego domu, z ogromnymi ogrodami dookoła. Byłaś pod wrażeniem jego dopracowanego wyglądu i nie mogłaś wyjść z zachwytu patrząc na całe miejsce. Luhan stanął obok ciebie z uśmiechem i złapał cię za dłoń.
-Chodź ze mną!- Pociągnął cię w stronę wysokich drewnianych drzwi, uważając na to, żebyś się nie wywróciła razem z kulami i wszedł z tobą do środka.
Wewnątrz dom robił takie samo wrażenie jak na zewnątrz. Był wręcz idealny, pomalowany na beżowo, z marmurową posadzką i długimi dywanami rozciągającymi się po całej podłodze. Byłaś pod dużym wrażeniem całego wyglądu.
-Witam Pa... O!-Zobaczyłaś w głębi korytarza mężczyznę, który przy pierwszym spotkaniu omal cię nie przejechał.- Panienko! Jak dobrze cię widzieć.
-Wzajemnie! Jak się masz?-Powiedziałaś z szerokim uśmiechem podchodząc do starszego bruneta.
-Bardzo dobrze, a Panienka? Widzę, że nie najlepiej.-Pokazał oczami na twoją zawiniętą w bandarz nogę.
-E tam! To nic takiego. Poza tym, wszystko świetnie, więc źle nie jest.-Spojrzałaś za siebie ze skrzywioną miną, rzucając poważne spojrzenie jelonkowi.-No prawie...
-Nie patrz tak na mnie! Zaraz ci wszystko wytłumaczę!
-Tylko na to czekam!
Pomachałaś szoferowi z entuzjazmem, idąc w stronę długich kręconych schodów. Z niechęcią patrzyłaś na nie, przypominając sobie o swoich dwóch przeszkodach, które właśnie trzymałaś.
-Wnieść cię na górę?-Wyszczerzył się radośnie.
-Myślę, że obejdzie się bez tego.-Ruszyłaś do góry nie zwracając uwagi na chłopaka, który szedł tuż za tobą i widocznie cię obserwował.
Przez chwilę nieuwagi potknęłaś się o schodka. Na szczęście Luhan złapał cię w odpowiedniej chwili i nie sturlałaś się na sam dół.
-Mówiłem ci, że cię wniosę!-Przejął od ciebie kule i oparł je o o barierkę, po czym szybko wziął cię na ręce i zaczął wychodzić po schodach.
-Luhan, postaw mnie! Jeszcze oboje za chwilę spadniemy!-Próbowałaś się wyrwać z jego ramion, ale wychodziło ci to dużo gorzej niż sądziłaś, że wyjdzie.
-Może nie wyglądam na silnego, ale wierz mi, że jestem! A poza tym jesteś moją dziewczyną i nie chcę, żeby coś ci się stało.
-Na razie jestem twoją dziewczyną... Zobaczymy.-Twarz mu trochę zbladła, ale nadal wychodził do góry z zamiarem wytłumaczenia ci całej sprawy.
Dotarliście do końca, po czym Luhan dalej cię trzymając kopnął jedne z drzwi na korytarzu. Na zielonych ścianach przytulnego pokoju wisiało kilka plakatów z piłkarzami, na biurku stał biały laptop i słuchawki Monster Beats, na środku pokoju mieściło się duże łóżko z niebieską pościelą, a z boku pokoju stały szafki i telewizor plazmowy. Położył cię na swoim wyrku i podszedł do jednej z półek. Ściągnął z niej czerwone pudełko i usiadł obok ciebie. Westchnął przeciągle, ściągając pokrywkę.
-JiSun przyjaźniła się ze mną i Hyori od bardzo wielu lat. Praktycznie od urodzenia.- Zaczął, wyciągając fotografię, na której widziałaś trójkę dzieci. Jednym z nich był Luhan, od razu poznałaś jego słodką twarz. Zaraz potem zauważyłaś szeroko uśmiechniętą Hyori, obok której stała mała dziewczynka z długimi czarnymi włosami i bardzo ciemnymi oczami.-Spędzaliśmy ze sobą na prawdę dużo czasu. Bawiliśmy się ze sobą w każdej wolnej chwili. Rodzice JiSun byli właścicielami firmy posiadającej różnego rodzaju nieruchomości w Azji. Musiała często zostawać bez nich w swoim domu. Miała tylko nianię, która starała się nią opiekować przez cały czas. Mimo to, zawsze była samotna, dlatego razem z Hyori staraliśmy się jej pomóc. Czasami nawet u mnie mieszkała. Niestety, kiedy mieliśmy dziewięć lat, okazało się, że rodzice JiSun zginęli w wypadku samochodowym. Wtedy już na serio myślałem, że nie przestanie płakać. Bałem się o nią, bo nawet jako dziecko, była zdolna do głupich rzeczy. Potem sytuacja się pogorszyła. Siostra jej ojca postanowiła się nią zaopiekować. Kiedy miała trzynaście lat próbowała popełnić samobójstwo. Bardzo trudno było się z nią porozumieć. Tylko mi się udało, ale...-Zamknął oczy z nieciekawą miną. Widziałaś, że bardzo posmutniał i z bólem opowiadał o każdym wydarzeniu.-Zapłaciłem za to bardzo dużą cenę. Przez kolejne lata nie odstępowała mnie nawet na krok. Okazało się, że była we mnie zakochana przez cały czas i powoli zaczęła uważać się za moją dziewczynę. Z każdą, z którą się spotykałem nie wychodziło mi, tylko dlatego, że JiSun niszczyła wszystko, co było między mną, a tymi dziewczynami. Zazwyczaj dawała im propozycje typu 'Zerwij z nim, a wyślę cię do najlepszej szkoły, jaka jest na świecie i załatwię ci utrzymanie na dziesięć lat.'. Oczywiście każda przystała na taką propozycję i wyjeżdżała jak najdalej się da. Tak wyglądało moje całe dotychczasowe życie. Kiedy JiSun miała piętnaście lat, wyjechała do Ameryki. Ponąć na zawsze. Myślałam, że nareszcie się jej pozbyłem, ale niestety... Okazało się, że na jej prośbę, rodzice mnie z nią zaręczyli. Myślałem, że się zabiję. Zrobiłem jej o to taką awanturę, że nawet pojechałem do Ameryki po to, żeby jej wygarnąć. Mimo to nie chciała zrezygnować, ale z drugiej strony, powiedziała, że bez mojej zgody nie możemy wziąć ślubu. Dała mi wtedy jeden warunek...-Wyciągnął kolejną rzecz, którą był krótki, napisany ręcznie list.-Przeczytaj.

Kochany Luhanie!
Wiem, że mnie w tej chwili nienawidzisz. Nigdy mnie nie kochałeś i jestem tego świadoma. Ale ja, zawsze byłam w tobie zakochana i mimo wszystko nie chcę z Ciebie zrezygnować. Przez całe życie myślałam tylko o tobie, a przez wszystko, co działo się w moim sercu, miałam już dość samej siebie. Wtedy pojawiłeś się ty i mimowolnie zakochałam się. Byłeś dla mnie jedną jedyną osobą i nadal nią jesteś. Kocham Cię, choć wiem, że nie czujesz tego samego w stosunku do mnie. Nie chcę, żebyś mnie nienawidził, więc postawię Ci jeden warunek, dzięki któremu będziesz mógł ode mnie odejść bez żadnych problemów.
Znajdź dziewczynę, która będzie ciebie warta i nie odejdzie, nawet jeśli zaproponuję jej największe skarby świata, do czego jestem zdolna. Wtedy zwrócę Ci wolność, której tak pragniesz.
Powodzenia Lulu.
Twoja JiSun

Patrzyłaś zszokowana na kartkę, nie mogąc wydusić z siebie jednego słowa. Jak można kogoś tak więzić? To jest w ogóle legalne?! I on miał tak przez całe życie? Zaczęłaś żałować powoli wszystkich swoich słów i myśli, którymi oczerniałaś blondyna. Spojrzałaś w jego oczy ze smutkiem.
-Całe życie?-Zapytałaś nie odwracając wzroku.
-Całe. Bez przerwy tak samo. Tą wiadomość dostałem dopiero rok temu. Dlatego praktycznie cały czas próbowałem znaleźć kogoś, kogo będę kochał i kto będzie kochał mnie na tyle, żeby nie odejść ode mnie dla pieniędzy.- Złapał cię za dłoń i przybliżył się do ciebie jeszcze bardziej.-I chyba znalazłem kogoś takiego, prawda?
-Yhym...-Potwierdziłaś trochę speszona tą nagłą bliskością jelonka.
-Na pewno?-Zbliżył się jeszcze bardziej, powodując twoje odchylenie się do tyłu.
-Za kogo mnie bierzesz?! Oczywiście, że nie lecę na kase!
-Wiem, chciałem się tylko upewnić, że ci na mnie zależy.
Gwałtownie przylgnął do twoich warg, przewracając cię na poduszki. Delikatnie cię całował, trzymając jedną ręką twoją twarz, a drugą podpierając się, żeby całkowicie na ciebie nie spaść. Oplotłaś jego szyję ramionami i przyciągnęłaś bliżej siebie.
-Nigdzie się nie wybieram, Lulu.-Powiedziałaś przerywając pocałunek.
Uśmiechnął się szeroko, całując cię lekko w nosek. Położył się obok ciebie, przekręcił cię na bok i przytulił mocno do siebie. Wtuliłaś się w jego klatkę piersiową, słuchając jego bicia serca. Czułaś na swoich włosach jego ciepły oddech. Ścisnęłaś materiał jego koszulki zamykając oczy i słysząc jak jego tętno trochę przyspiesza. Uśmiechnęłaś się, mocno go trzymając.
Godzinę później Luhan odwiózł cię do domu i wrócił z powrotem do swojego. Czułaś, że następny będzie jeszcze ciekawszy, więc z entuzjazmem czekałaś na jego nadejście.
***
Następnego dnia, wychodząc z domu, przystanęłaś ze zdziwieniem patrząc na wysiadającą z czarnego Jaguara, wysoką brunetkę. Pewnym krokiem podeszła do ciebie i wystawiła w twoją stronę swoją rękę.
-Ty musisz być ______.-Powiedziała ściskając twoją dłoń.-Miło cię poznać. Jestem narzeczoną Luhana, JiSun.
***


2 komentarze:

  1. No ciekawe co się stanie...jestem bardzo ciekawa. xd
    Troszkę nas zaniedbałaś, ale ja Ci wybaczam. <3
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ^^ Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów : D

    OdpowiedzUsuń